sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział LXXXIV



Na początku bardzo dziękuje Julii (kornelia80) za ostatni komentarz pod zdjęciami (ten, że bardzo kochasz jak piszę, czy jakoś tak) ❤❤
Wiesz o co chodzi ? ❤❤
Bardzo dziękuje Ci za niego ❤❤
Ale ja i tak uważam, że lepiej piszesz ❤❤
Te amo! ❤❤
A i wiem, że dawno u Ciebie nie byłam na blogu, ale nadrobię to ❤❤


Ponieważ jak wiecie połowa rozdziału mi się usunęła, nie będzie wszystko tak jak wcześniej, ale postaram się by tak było ❤❤

~Francesca~
Wczoraj od spotkania z Leonem i Naty, po powrocie do domu, nie wychodziłam z pokoju, aż w końcu zasnęłam, a obudziłam się dzisiaj o 6.30, mimo że do szkoły mam dopiero na 9.30. Myślałam co by tu porobić przez te trzy godziny. Wymyśliłam po 10 minutach, a pomysłem było by obudzić Leona, który nienawidzi jak go budzę, ale mówi się peszek. Zadzwoniłam do niego i tak jak zawsze, jak go budziłam, pytał się "Po co dzwonisz ?" albo "Czego chcesz Francesca ?", dzisiaj jednak tego nie usłyszałam, a zamiast tego pełnego radości Leona, który nie był zły, że go budzę. Zapytał się co jest, więc mu powiedziałam, a on powiedział, że za 10 minut będzie. Czekałam na niego i jak się okazało był tak jak mówił. Wpuściłam go do środka, a on od razu poszedł do kuchni. Nie wiem po co, ale jak zaczął wyciągać produkty z lodówki, było jasne. Robi dla nas śniadanie. Podczas jego przygotowywania, zrobiłam mu oczywiście zdjęcia, bo inaczej nie mogło by być. Gdy już prawie Leon uszykował śniadanie, usłyszeliśmy dzwonek, więc poszłam odtworzyć. Gdy odtworzyłam drzwi, przed nimi stali Naty i Maxi. Wpuściłam ich, a oni powiedzieli, że Verdas ich zaprosił. Nie miałam nic przeciwko temu, więc razem usiedliśmy do stołu i zjedliśmy śniadanie. Podczas posiłku, dowiedziałam się, że dziewczyna Ponte, powiedział mu, że wyjeżdżam, no ale co się dziwić, w końcu nie powinni przed sobą nic ukrywać, więc zła na nią nie jestem. Chciałam powiedzieć, żeby nikomu nie mówił, ale on mnie uprzedził i powiedział "Nikomu nie powiem". Ulżyło mi, bo na prawdę na razie nikomu nie chce mówić. Po zjedzeniu i posprzątaniu, udaliśmy się do szkoły, bo była 9.00, a przeważnie idziemy powolnym
krokiem, więc lepiej wyjść wcześnie. Podczas drogi spotkaliśmy naszych przyjaciół. Gdy już szliśmy z naszymi przyjaciółmi, posmutniałam, bo gdy wyjadę będzie mi tego brakować. Lu widząc moją smutną minę, zapytała co się stało. Jak zwykle Leon nie mógł się powstrzymać i chciał jej powiedzieć, ale nadepnęłam go na nogę i nie powiedział. Jednak spojrzał na mnie i chciał znów coś powiedzieć, ale spojrzałam na niego jak bym chciała go zabić.
- Ale.. - chciał po raz kolejny coś powiedzieć, ale musiałam mu przerwać i powiedziałam stanowcze "NIE", a po tym sama poszłam do szkoły, zostawiając ich. Wiem, że może to jest chamskie, że nie chce im powiedzieć, ale chce to zrobić w odpowiednim momencie i kiedy będę na to gotowa. Po paru minutach byłam w Studio, a że był jeszcze czas, ruszyłam do sali muzycznej by trochę samemu pośpiewać.

~Leon~
Nie rozumiem Francesci. No dobra, nie chce im jeszcze powiedzieć, ale powinni przecież wiedzieć. Gdy włoszka odeszła, wszyscy się na mnie patrzyli i czekali aż powiem o co chodzi. Chciałem, ale nie zrobiłem
tego i powiedziałem
- Nie ważne. Idziemy ? - na szczęście nie drążyli dalej i ruszyliśmy do szkoły. Droga nam zajęła z 10 minut, a po tym jak od razu wszedłem do Studio, poszedłem poszukać Francesci. Od razu jak podszedłem do drzwi od sali muzycznej, usłyszałem jej głos i
wszedłem do niej. Ona przestała śpiewać i powiedziała żebym wyszedł, bo chce sam pobyć. Chwile postałem i postanowiłem wyjść. Chwile stałem na korytarzu i myślałem co zrobić aż w końcu zdecydowałem, że wrócę do sali i porozmawiam z nią. Gdy mnie znów zobaczyła, chciała coś powiedzieć, ale ja jej nie pozwoliłem i zapytałem
- Czemu nie chcesz im powiedzieć ?
- Nie jestem na to gotowa - odpowiedziała. Widziałem, że jej z tym ciężko, więc podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem. Szepnąłem jej na ucho
- Zawsze będę przy Tobie, nawet jak wyjedziesz - po tym dziewczyna jeszcze mocniej mnie przytuliła, bardziej rozklejając się. Gdy się ode mnie odsunęła, powiedziała
- Dziękuje. - nic nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się do niej
- Mam prośbę. Możesz powiedzieć nauczycielom, że źle się czuje. Chce po prostu iść do domu - powiedziała
- Jasne, a Naty i Maxi'emu mogę powiedzieć prawdę, bo i tak oni o tym wiedzą - odpowiedziałem
- Tak - po tym słowie, pożegnała się ze mną, całując mnie w polik i wyszła z sali, a po chwili ze Studio.

~Naty~
Staliśmy z Maxi'm pod szafkami, aż nagle zauważyliśmy Francesce, wychodzącą ze szkoły. Po chwili jednak podszedł do nas Leon i wszystko wyjaśnij, a po tym zabrzmiał dzwonek, który oznaczał, że lekcje właśnie się zaczynają, więc ruszyliśmy na zajęcia. Gdy zajęcia się zaczęły nie obeszło się bez pytań czemu nie ma Włoszki, ale Verdas im powiedział czemu. Mijały kolejne zajęcia, a kiedy wszystkie się skończyły Violetta zaproponowała byśmy z dziewczynami do niej przyszły. Zgodziłyśmy się i na 18 mamy być u niej.

~Francesca~
Dowiedziałam się od Naty, że o 18 mamy być u Violetty. Postanowiłam, że pójdę, bo może uda mi się im o tym powiedzieć. Chwilę przed 18 przyszły po mnie Cami i siostra Leny, więc ruszyłyśmy do domu Castillo. Kiedy zaszłyśmy na miejsce były już wszystkie dziewczyny. Brunetka nas zaprosiła i poszłyśmy do jej pokoju, ale niestety musiałyśmy się cofnąć do kuchni, bo zapomniałyśmy jedzenia i picia. Niestety z nimi nie doszłam, bo zadzwonił Leon. Odebrała i poszłam do pokoju Violetty by tam z nim porozmawiać. Rozmawiałam z nim chwilę i gdy powiedziałam, że powiem dziewczyną, że wyjeżdżam za swoimi plecami usłyszałam "Co?" od Camilli. 


Wiem, że cały rozdział jest o wyjeździe Francesci i w ogóle, ale teraz mogą tak być rozdziały. 
Kolejny nie wiem kiedy napiszę, ale jakoś za tydzień albo na wolne od 1 maja napiszę. <3